Vodziu: Cieszę się, że uznałeś jednak, że dyskusja jest potrzebna (a może nie tyle potrzebna co może być wartościowa) :-)
Ja uznaję ją za pouczającą. Każda rozmowa, która zmusza do refleksji jest pożyteczna
TCO:
Chociaż dyskutować się chce, oj, chce, bo uwielbiam takie polemiki, a rzadko kiedy mam okazję (trudno mi znaleźć skorych do takiej potyczki rówieśników :c).
Śmiało!

Tytus:
Powtarzam po moim księdzu, ktory tak powiedzial (A to juz bylo dawno bo jeszcze w liceum). Moj ksiadz twierdzil, ze na poczatku chrzescijanstwo uznawalo reinkaracje jako-taka i nikt wczesniej ani apostolowie nie negowal jej istnienia. Dopiero od Soboru Nicejskiego zaczeto sie do niej odnosic, ale dopiero w 500 ktoryms lub pod koniec 5 wieku (czyli sto lat po tym jak chrzescijanstwo stalo sie religia panstwowa Rzymu) uznano reinkarnacje za herezje.
Cholercia, przyznam szczerze, że jestem ogromnie zaskoczony.
Nic takiego nie dotarło do moich uszu, ani na historii kościoła, ani na patrystyce (nauka ojców kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa) ani na żadnym innym przedmiocie, który studiuję. Dlatego trudno mi w to uwierzyć i będę musiał się koniecznie z kimś skonsultować

Jedyna możliwość, jaka przychodzi mi do głowy, to taka, że być może niektóre kręgi chrześcijańskie nie do końca rozumiały ideę Zmartwychwstania i traktowały je jak życie po życiu.
W gruncie rzeczy bowiem, wcześniej nie istniało w tradycji semickiej - ani chyba żadnej sąsiedniej - pojęcie Zmartwychwstania,w sensie takim w jakim przedstawiło je chrześcijaństwo. To była absolutna nowość i nikt nie wiedział do końca jak opisać specyfikę.
Ale chyba nie muszę wyjaśniać, jaka jest przepaść między pojęciem reinkarnacji i zmartwychwstania.
A ja zostawiam miejsce na to, ze chrzescijanstwo moze sie mylic...zreszta jak kazda inna religia..
Ja jako chrześcijanin wierzę, że się nie myli... :-)
I to właściwie jest podstawowa różnica w dyskusji. Musimy jakoś wziąć na to poprawkę w dalszej ewentualnej rozmowie, bo ta fundamentalna kwestia znacznie różnicuje nasze podejście do tematu :-)
bo wszystkie zostaly wymyslone przez czlowieka
W chrześcijaństwie jest pewien precedens. Otóż to jedyna religia, w której sam Bóg się objawia w ciele człowieka. I to on, opierając sie na ST (który nota bede sam podyktował :-P) i rozwijając go (wynosząc interpretacje znany tekstów na zupełnie nowy - często niezrozumiały wówczas- poziom), objawia kim jest Bóg. Nawiązując do Pisma:
"Nikt nie zna Ojca tylko Syn i ci, którym Syn zechciał objawić" (cytat z pamięci)
Kwestia podstawowa jest taka, czy wierzy się, że Jezus jest Synem Bożym.
co do natchnionych pisarzy coz...nie tylko chrzescijanstwo mialo takich...Mahomet tez otrzymal zasadu Koranu od gornie chocby...
Mahomet również opiera się na ST i chrześcijaństwie.
Studiowałem też islam. Nie chcę oceniać tej religii, bo każdy ma prawo do swoich wierzeń, a ja jeśli w ogóle ośmieliłbym się na jakiekolwiek oceny, na pewno byłbym nieobiektywny. Podsumuję tylko: poznałem fundamenty i historię Islamu i nadal jestem chrześcijaninem
Tak sobie teraz pomyślałem, że może Islam to objawienie Boga dostosowane do tamtejszych kręgów kulturowych. Zakładając, że mieli oni inne pojęcie o rzeczywistości i podejście do niej, wymagało to nieco innego podejścia ze strony Boga. Bo w gruncie rzeczy AŻ tak wielkich różnic między trzema religiami monoteistycznymi nie ma, dotyczą one raczej kwestii interpretacji niektórych rzeczy
Vodnique:
Nie widzę żadnego sensownego argumentu za tym, że to chrześcijaństwo prezentuje najpełniejszą wizję Boga. Gwoli ścisłości - nie widzę też żadnego sensownego argumentu za tym, że prezentują ją inne religie.
Dla chrześcijan - i znowu to podkreślenie wiary chrześcijańskiej, ale nie da się w dyskusjach o Bogu wyabstrahować od swojej wiary - tym gwarantem Objawienia jest wiara, że to sam Bóg zszedł na ziemię i przekazał Objawienie.
Uważam Wcielenie za całkiem przekonujący znak o wartości i autentyczności chrześcijaństwa

Bo Bóg objawia się wszystkim, jest ogólnodostępny. Jest Bogiem inteligentnych mędrców i mistyków, którzy szukają go w medytacji czy filozofii, ale jest też Bogiem niewykształconych pasterzy i prostych ludzi, którzy nie posiadają, żadnej tajemnej wiedzy (jaką to konieczność głosiła gnoza na przykład). Dla nich znak, że mają do czynienia z Bogiem musiał być prosty i oczywisty. I był. Oto pojawił się w skórze człowieka. Mogli go dotknąć i zobaczyć, posłuchać i uwierzyć bądź nie. Nie musieli znać ksiąg ST, tak jak nie znali ich potem poganie, którym głoszono Ewangelię.
Nie wiem, czy jasno wyrażam myśli, bo już późno...
skoro Bóg jest wszechmocny, to możliwe, że wszystkie religie naraz mają słuszność.
Możliwe :-) Wszystko jest możliwe.
Nawet KK w ostatnich dokumentach przyznaje, że inne religie mogą zawierać w sobie ziarnko prawdy, część Objawienia.
Wolną wolę mamy rozwiniętą do tego stopnia, że Bóg daje nam wybór, czy chcemy w Niego wierzyć, czy nie - a także jak chcemy to robić. Gdyby zależało Mu na utrwaleniu w nas jakiejś konkretnej wizji, to mógłby się przecież każdemu ukazywać (jest w końcu wszechmocny) i dawać stosowne wskazówki ;-)
Myślę, że powstanie Biblii - cóż, znowu moja subiektywna opinia - jest wyrazem chęci utrwalenia pewnej konkretnej wizji :-)
A czy takie ukazywanie zostawiło by potem miejsce na wiarę?
Choć niejeden by powiedział, że Bóg daje wskazówki :-)
Ale w chrześcijaństwie jest dość mocno rozbudowany motyw drogi. Jest wiele dróg do Boga i trzeba wierzyć, że ta którą się idzie jest właściwa.
Kończę mój długaśny wywód.
Pozdrawiam
